KOMUNIKATY 2007-08-25 – https://www.lotos.pl/322/p,174,n,1322/centrum_prasowe/aktualnosci/nie_wiem_co_zyska_nasza_firma_na_polaczeniu

Paweł Olechnowicz, prezes grupy Lotos, tłumaczy, dlaczego się obawia fuzji z Orlenem

Czy popiera pan pomysł połączenia grupy Lotos z PKN Orlen?

– Rozważanie takiej fuzji ma sens. Zawsze należy rozważać różne rozwiązania kapitałowe. Jeśli się okaże, że jest ona uzasadniona ekonomiczne i przyniesie korzyści państwu, akcjonariuszom i poprawi bezpieczeństwo energetyczne, to warto ją poprzeć. Ale najpierw trzeba wszystko dokładnie przeliczyć, by udowodnić, że fuzja Orlenu i Lotosu rzeczywiście te warunki spełnia.

Minister skarbu kilka dni temu mówił, że fuzja Orlenu i Lotosu jest możliwa, a szef Orlenu zapewnia – powołując się na analizy renomowanej firmy doradczej – że przyniesie wiele korzyści. Czy pan też je dostrzega?

– Przygotowujemy analizy możliwych skutków połączenia obu firm – i nie chodzi o to, by szukać argumentów przeciw takiej decyzji. Chcemy zebrać dane, by móc połączenie ocenić. Nikomu przecież nie zależy, na tym, żeby w Polsce się powtórzyła – nawet w mniejszej skali – taka sytuacja jak przy fuzji Daimlera i Chryslera. Zarządy i akcjonariusze tych koncernów błędnie zdiagnozowali sytuację. Operacja nie powiodła się, koszty były ogromne. Stracono wiele miliardów dolarów, teraz zapadła decyzja demontażu połączenia. W sektorze naftowym takie niepowodzenia to katastrofa dla wszystkich. Ani Orlenu, ani Lotosu, ani Polski nie stać na ryzykowne, pośpieszne posunięcia. Nasze analizy zakończymy pod koniec września, ale już teraz wynika z nich, że potencjalnych korzyści jest niewiele, znaków zapytania – dużo.

Wydaje się, że jeśli obecny rząd będzie zdecydowany, by połączyć dwie największe firmy paliwowe w kraju, to zrobi to nawet w kilka tygodni. Dlaczego uważa pan, że teraz to kiepski czas na takie posunięcie?

– Lotos jest w szczególnym momencie, bo kończymy przygotowania do rozpoczęcia dużego programu rozwoju – w ciągu dwóch tygodni będzie potwierdzony ostateczny układ technologiczny projektu, rozmawiamy z bankami o finansowaniu inwestycji. To program wart ponad 5 mld zł, a Lotos sam może pokryć tylko część wydatków, natomiast ponad 3 mld zł musimy pozyskać z kredytów. Potrzebny jest spokój i stabilizacja, by rozmowy z bankami się powiodły. Jeśli w ciągu kilku tygodni zapadnie decyzja o fuzji, to poważnie zagrozi tym negocjacjom. A wtedy program rozwoju będzie zagrożony, na czym straci nie tylko Lotos, ale i jego właściciele -przede wszystkim Skarb Państwa. Najważniejsze jednak, że nie ma żadnej gwarancji, że połączenie będzie sukcesem finansowym, technicznym i wzmocni bezpieczeństwo energetyczne Polski. Moja recepta na fuzję: połączyć, żeby stworzyć wartość dodaną, a nie żeby stworzyć ryzyko i problemy.

Szef Orlenu mówi, że Lotos będzie ważną częścią grupy, a firma może nosić nazwę PKN Lotos – Orlen. Na dodatek wskazuje na efekty finansowe synergii liczone w miliardach złotych. Czy uważa pan, że są możliwe?

– Zmiana szyldu jest najłatwiejsza. Gdyby w najbliższym czasie miało nastąpić połączenie, to będzie szkodliwe dla naszego programu inwestycyjnego i ogólnie przyniesie straty zamiast spodziewanych zysków. Obie firmy nie są do tego gotowe. Jeśli na dodatek Komisja Europejska, której akceptacja jest wymagana przy tego typu fuzjach, postawi nam twarde warunki i nakaże sprzedaż części aktywów, to wartość połączonych firm będzie mniejsza od tej, jaką ma teraz każda z nich oddzielnie. Trudno oczekiwać, że Bruksela nie zakwestionuje na przykład monopolu na rynku hurtowym paliw czy też asfaltów i olejów smarowych, bo taki monopol powstanie, – gdy dojdzie do fuzji. Okaże się więc, że trzeba sprzedać jeden z zakładów asfaltów, ograniczyć produkcję olejów i pozbyć się części stacji paliw. Co w tej sytuacji pozostanie z grupy Lotos? Obawiam się, że tylko rafineria w Gdańsku i część wydobywcza – Petrobaltic. Ale przez to grupa Orlen – Lotos na pewno nie zyska na wartości. I tych zapowiadanych synergii też nie będzie. W efekcie właściciele, zamiast zyskać na fuzji – stracą.

Być może Komisja Europejska nie będzie tak restrykcyjna, a pan przedstawił wyjątkowo czarny scenariusz.

– Nie podchodzę emocjonalnie do planu fuzji z Orlenem, bo tego typu decyzja powinna się opierać na trzeźwych, twardych kalkulacjach. Ale jako prezes grupy Lotos muszę wiedzieć, jakie efekty przyniesie naszej firmie to połączenie, i pytać, w czyim interesie ma nastąpić. Na razie słyszę tylko o teoretycznych korzyściach dla Orlenu, a nie dla grupy Lotos. Chcę mieć pewność, że grupa Lotos nadal będzie mogła budować swoją wartość, tak jak to działo się w ostatnich latach. Co więcej jednak, chcę mieć pewność, że nowa spółka będzie warta o wiele więcej niż dwie oddzielne. To jest sprawa strategiczna dla Polski, dla Skarbu Państwa, dla milionów emerytów, których pieniądze są inwestowane w nasze akcje. Zalecam spokój i rozwagę. Pracując nad połączeniem, chcemy rozwijać partnerstwo i współpracę z PKN Orlen. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
KOMUNIKATY