Komisja Europejska przedstawi w środę nowe propozycje ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2. Nie wszystkie ustalenia październikowego szczytu klimatycznego zostały w nich utrzymane – powiedzieli PAP dyplomaci w Brukseli.
EU ETS, czyli Europejski System Handlu Emisjami, jest jednym z głównych instrumentów unijnej polityki klimatyczno-energetycznej. To m.in. o jego kształt toczył się bój na popaździernikowej Radzie Europejskiej. Polska zgodziła się wówczas po wielogodzinnych negocjacjach na unijny cel redukcji CO2 o 40 proc. do 2030 r. w porównaniu z 1990 rokiem. W zamian we wnioskach ze szczytu przyrzeczono Polsce wiele ustępstw i rekompensat, dzięki którym nasz kraj nie będzie tak mocno obciążony ambitną polityką klimatyczną, jaką prowadzi UE.W Brukseli od miesięcy toczyły się nieoficjalne negocjacje ws. tego, jak przełożone zostaną ustalenia szczytu na język prawniczy. W środę KE przedstawi pakiet regulacji, które to pokażą. Z projektu zmian w dyrektywie ws. Systemu Handlu Emisjami, do którego dotarła PAP, wynika, że zdecydowana większość wniosków ze szczytu, o które walczyła premier Ewa Kopacz ma być wprowadzona do unijnego prawa.

KE przewidziała m.in. utrzymanie darmowych uprawień do emisji dla energetyki w biedniejszych państwach UE, na czym szczególnie zależało Polsce. Dzięki temu m.in. elektrownie będą inwestować w modernizacje środki, które byłyby wydane na pozwolenia.

W propozycji zapisano jednak, że tylko duże projekty, których wartość przekracza 10 mln euro, będą wspierane z tych środków. Polska – jak powiedzieli PAP polscy dyplomaci – chciałaby, aby próg ten został obniżony, i to praktycznie do zera.

Ostrzejszy bój może się jednak toczyć o darmowe pozwolenia na emisję dla przedsiębiorstw uznanych za narażone na znaczące ryzyko „ucieczki emisji”. Chodzi o firmy, które mogłyby się przenieść poza UE w wyniku obciążeń unijnej polityki klimatycznej.

Unijny dyplomata powiedział PAP, że w tej sprawie powstaje szersza koalicja państw, które chcą „bardziej sprawiedliwej i dopasowanej do rzeczywistości alokacji tych pozwoleń”.

Sektory i podsektory gospodarki, które UE uznała za narażone na znaczące ryzyko „ucieczki emisji”, są opisane na specjalnej liście, która odnawiana jest co pięć lat. Problem polega na tym, że niektóre przedsiębiorstwa, których produkcja obniżyła się np. w wyniku kryzysu, obniżyły emisję i teraz zarabiają na sprzedaży uprawnień, które dostały za darmo. Z kolei innym firmom, których produkcja wzrosła, brakuje tych zezwoleń.

Dla Polski według rozmówcy PAP system, który przewidywałby częstsze sprawdzanie (np. co dwa lata), ile potrzeba darmowych uprawnień, byłby korzystniejszy, bo mamy duży przemysł, a naszej gospodarki nie dotknęła recesja.

„Obecny system jest korzystny dla tych, którzy nie produkują. Wspieranie ich (darmowymi pozwoleniami – PAP) nie ma sensu” – powiedział dyplomata.Kolejną kwestią jest specjalny fundusz modernizacyjny, który również został uzgodniony na jesiennym szczycie klimatycznym. KE w swojej nowelizacji dyrektywy proponuje – tak jak uzgodnili przywódcy – by mogły z niego korzystać biedniejsze państwa unijne. KE wyliczyła, że 43 proc. środków z niego zostanie przyznanych Polsce, co przełoży się na miliardy złotych na inwestycje w modernizację energetyki.

Polscy dyplomaci wskazują jednak, że Komisja proponuje inne, niż zakładano we wnioskach ze szczytu, zarządzanie tym funduszem. Dokument z październikowej Rady Europejskiej mówi o tym, że będą nim zarządzać beneficjenci (czyli państwa UE, które z niego skorzystają), a przy wyborze projektów rolę będzie odgrywał Europejski Bank Inwestycyjny.

Z projektu nowelizacji dyrektywy o ETS wynika jednak, że fundusz będzie zarządzany przez „radę inwestycyjną” i „komitet zarządzający”, które będą się składały z przedstawicieli państw UE, KE oraz EBI.

„Tworzymy molocha i każdy, kto będzie aplikował o wsparcie dla swojego projektu będzie musiał przejść bardzo długą procedurę” – wskazał rozmówca PAP.

Polska obawia się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, że nie wszystkie projekty, jakie chcielibyśmy realizować, będą mogły otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogą się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.

Nowy kształt Europejskiego Systemu Handlu Emisjami będzie obowiązywał po 2020 r. Po środowej prezentacji projektu przepisów zaczną się w jego sprawie długie negocjacje między KE, PE i państwami członkowskimi.