Pierwsza fala kryzysu gospodarczego z 2008 roku w połączeniu z okresem dekoniunktury w sektorze rafineryjnym mocno uderzyła w spółki paliwowe w Polsce i całej Europie. Zarówno menedżerowie jak i analitycy przewidują, że nadchodząca druga fala kryzysu nie będzie już tak bolesna dla branży.
– Dostrzegamy zagrożenia wynikające z sytuacji ekonomicznej w Europie i na świecie, ale z całą pewnością jesteśmy do nich lepiej przygotowani niż w 2008 roku – mówił niedawno wiceprezes PKN Orlen ds. finansowych Sławomir Jędrzejczyk. Podobnego zdania są także w Lotosie.

Branża wyciągnęła więc wnioski i wykorzystała minione dwa lata na przygotowanie do kolejnego kryzysu. Pozytywne zmiany dostrzegają także analitycy rynkowi, którzy z optymizmem patrzą na perspektywy spółek paliwowych w regionie. – Mimo niepewnych nastrojów, które pewnie szybko nie miną i będą wpływać na zyski spółek, uważamy, że zagrożenia makroekonomiczne zostały już uwzględnione w cenach większości spółek – twierdzą analitycy KBC Securities. Widać to po rekomendacjach dla inwestorów – dla większości spółek są one pozytywne lub neutralne.
Analitycy są jednak konsekwentni w faworyzowaniu tzw. integratorów (koncerny posiadające także aktywa wydobywcze i energetyczne) od spółek stricte rafineryjnych. – Pomimo naszych oczekiwań spadku cen ropy w 2012 i 2013 roku, nadal dostrzegamy większą wartość w segmencie upstream niż w rafineryjnym – twierdzą w KBC Securities.

Według analityków najlepsze perspektywy mają przed sobą spółki takie, jak MOL, OMV czy Petrom. Co ciekawe pozytywną rekomendację otrzymał także PKN Orlen. – MOL oferuje najlepsze połączenie wzrostu i rentowności, a Petrom jest wyjątkowo tani i zapewnia wyjątkowo wysoką dywidendę. Obecna wycena OMV rekompensuje ryzyko operacyjne. Natomiast PKN jest naszą ulubioną spółką rafineryjną ze względu na swoją pozycję lidera na jedynym wzrostowym rynku paliw – wyjaśniają analitycy KBC.

W przypadku Orlenu swoje zrobiła na pewno konsekwentna polityka zarządu zmierzająca w celu obniżania zadłużenia. Na koniec kwartału zadłużenie koncernu wyniosło 9,3 mld zł a dźwignia finansowa spadła do 32 proc. Poziom ten spadnie jeszcze znacząco w efekcie pozyskania środków ze sprzedaży Polkomtela. Na koniec 2009 roku zadłużenie wynosiło ponad 10 mld zł a dźwignia finansowa była na poziomie około 55 proc. W efekcie kowenant spółki jest na bezpiecznym poziomie 1,41.

Nieco inaczej jest w przypadku Lotosu. Spółka w najbardziej gorącym okresie kryzysu realizowała największą inwestycję w swojej historii – Program 10+. W efekcie teraz ma na głowie spłatę kredytów zaciągniętych pod ten projekt. Władze koncernu są jednak spokojne i twierdzą, że spłaty zobowiązań finansowych nie są zagrożone a spółka jest operacyjnie gotowa do kryzysu.

Analitycy wciąż jednak sceptycznie spoglądają na gdańską firmę, podobnie zresztą jak na orlenowski Unipetrol. – Nie podoba nam się ani Lotos ani Unipetrol, ponieważ obie spółki są ciągle mało odporne na wpływ pogarszających się warunków makroekonomicznych. Lotos nadal ma najgorszy bilans, a Unipetrol nie wydaje się zdolny ani do wzrostu ani do wypłaty dywidendy – twierdzą w KBC Seccurities.

Jaka przyszłość czeka więc sektor naftowy w naszym regionie Europy? – Oczekujemy, że w sektorze nadal będzie się odbywać proces oddłużania, przy wsparciu obniżenia poziomów inwestowania i utrzymania poziomu przepływów operacyjnych. Mając lepsze podstawy finansowe, spółki paliwowe w regionie będą mogły być bardziej szczodre wobec akcjonariuszy i wypłacać wyższe dywidendy – podsumowują analitycy KBC.