W piątek w Gdańsku szefowie Grupy Lotos i Grupy Tarnów mają podpisać umowę o współpracy. Czy w przyszłości będzie ona skutkować budową wspólnych instalacji przez obie grupy?

 

O tym, że polska branża chemiczna i firmy paliwowe powinny ściślej współpracować mówi się już od dawna. Jak zauważają analitycy głównie mówi się. A przecież obie branże w naturalny sposób ciążą ku sobie. Z różnych jednak względów – często politycznych – do współpracy jednak nie dochodziło.

Teraz ma to ulec zmianie. Wielkim orędownikiem idei współpracy pomiędzy Lotosem i firmami chemicznymi jest minister skarbu Mikołaj Budzanowski.

Jak zdradza on – chodzi o zaangażowanie się nowo otworzonej Grupy Azoty (ma powstać z połączenia Grupy Tarnów i ZA Puławy) w nieokreślony jeszcze dokładnie projekt inwestycyjny w powiązaniu z rafinerią.

Według specjalistów jedną z inwestycji, która mogłaby interesować obie strony jest instalacja metanolu.

– W Polsce, gdzie import metanolu zbliża się do 500 000 ton rocznie, taka instalacja byłaby bardzo pożądana – uważa ekspert branży chemicznej, były szef Orlenu Janusz Wiśniewski

W ogóle, niestety, w naszym kraju istnieje problem z wieloma chemikaliami. Niektóre z nich mogłyby być produkowane, gdyby branża chemiczna porozumiała się z branża petrochemiczną.

– ZAT nie może do prosić się nowej instalacji fenolu w Płocku, Petrochemia Blachownia modernizacji Reformingu I i dostaw frakcji BT(benzen/toluen), Brenntag prosi o ksyleny z Lotosu, a większość firm importuje surowce do syntez chemicznych. Polski rynek potrzebuje nowej pirolizy nadmiarowo produkowanej benzyny surowej i większych dostaw ciągle przyszłościowych propylenu i etylenu, jest tu także miejsce na nowa instalację poliolefin (polietylen i polipropylen) – podkreśla Wiśniewski.

Jego zdaniem, Lotos dysponuje sprawnym zespołem inwestycyjnym, który podołałby każdym zadaniom, tyle że potrzebne będą znowu miliardy dolarów a tu nawet połączone siły sektora chemicznego mogą okazać się niewystarczające.

Jednak pomimo tego zagrożenia, warto współpracować. Zwłaszcza, że to właśnie branża chemiczna jest w znacznej części odpowiedzialna za polski deficyt w handlu zagranicznym.

Nowe instalacje nie tylko polepszyłyby bilans handlowy, ale skutkowałyby także powstaniem nowych miejsc pracy i, co ważne, znacząco wzmocniły zarówno Lotos jak i branżę chemiczną.