Masowa wycinka drzew w Łebie dokonana na prywatnej działce, niezgodnie z miejscowym planem zagospodarowania, na której żyją chronione gatunki roślin.
Cztery hektary lasu, będącego pod ochroną, wycięto w Łebie na mocy prawa Szyszki. – Jestem wściekły, to jest jak najazd Hunów – mówi burmistrz Łeby. Sprawa w środę trafiła do prokuratury.
– To jest makabra! Położono pokotem kilkaset drzew i to na działce, która zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego ma być terenem zalesionym – mówi wzburzony Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby. – Na dodatek jest to też teren chroniony decyzją Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, bo występują tu siedliska chronionych roślin. Ta wycinka jest dla nas jak najazd Hunów, którzy przyjechali i w dwa dni wyrżnęli wszystko w pień, gwałcąc przy tym zapisy miejscowego prawa.
Działka, na której dokonano masowej wycinki, to jeden z najatrakcyjniejszych terenów w Polsce. Znajduje się między plażą Bałtyku a brzegiem jeziora Sarbsko.
Przez wiele lat był to teren wojskowy, ale w 2000 r. Agencja Mienia Wojskowego sprzedała działki w tej okolicy prywatnym właścicielom i firmom.
Jedną z nich nabyła m.in. PBG, wielka firma budowlana, która zbudowała 3 z 4 polskich stadionów na Euro 2012.
To na tej działce w Łebie (oznaczonej na czerwono) miał powstać Hotel Gołębiewski
fot. mat. prasowe (materiał prasowy Gazeta.pl)
Udostępnij