Niszowa specjalizacja, dystrybucja, przerób niedużych ilości ropy – to kierunki ewolucji rafinerii zwanych niegdyś południowymi. Przypominamy historię trudnych przemian w kolebce polskiej nafty.

 

Południowa część Polski uznawana jest powszechnie za kolebkę przemysłu naftowego. To tutaj Ignacy Łukasiewicz otwierał pierwsze kopalnie „oleju skalnego” oraz pierwszą rafinerię. Po 160 latach niewiele pozostało z dawnej świetności, a tzw. rafinerie południowe są już tylko cieniami zakładów sprzed kilkudziesięciu lat.

Do ich grona zalicza się zwykle pięć rafinerii zlokalizowanych w województwach podkarpackim (Jasło, Jedlicze), małopolskim (Trzebinia, Gorlice) oraz śląskim (Czechowice-Dziedzice).

Dzisiejsi właściciele oficjalnie deklarują chęć dalszego inwestowania w swoich zakładach, ale nikt już nie łudzi się, że będą one czymś więcej niż mocno wyspecjalizowanymi zakładami produkcyjnymi i regionalnymi centrami dystrybucyjnymi.

Jako pierwszy południowymi rafineriami zainteresował się PKN Orlen, a w zasadzie wówczas jeszcze Petrochemia Płock. Pod koniec lat 90. XX wieku koncern odkupił od Nafty Polskiej 75- proc. pakiety udziałów w Rafinerii Trzebinia i Rafinerii Jedlicze, które weszły w skład nowo utworzonego Polskiego Koncernu Naftowego. Od tamtego czasu obie spółki przeszły długi i bolesny proces restrukturyzacji. Dziś PKN ma ponad 86 proc. udziałów w Trzebini i prawie 99 proc. w Jedliczach.

Postawili na olej

Rafineria Jedlicze od 1963 roku specjalizuje się w przemysłowym zagospodarowaniu olejów przepracowanych, poprzez ich regenerację. Orlen postanowił wykorzystać to doświadczenie. Od 2001 roku w rafinerii działa instalacja hydrorafinacji, dzięki której możliwe jest uzyskanie olejów bazowych o parametrach jakościowych porównywalnych z olejami uzyskiwanymi z ropy naftowej.

Kolejną przełomową dla Jedlicz datą był rok 2007. Wówczas rafineria wdrożyła, opracowaną wraz z Instytutem Nafty i Gazu z Krakowa, modyfikację procesu przerobu olejów przepracowanych (odpadowych) i uruchomiła, dzięki tej technologii, produkcję linii wysokiej jakości olejów bazowych serii „N” 80, 100, 150 i 200. Technologia katalitycznego wodorowego procesu regeneracji olejów odpadowych zapewnia o ponad połowę mniejsze zużycie energii przy wytwarzaniu olejów bazowych niż w przypadku ich pozyskania z ropy naftowej.

W 2007 roku do użytku oddana została również instalacja do wytwarzania rozpuszczalników organicznych.

Jest to w pełni zhermetyzowana instalacja, która pozwoliła Jedliczom przejąć produkcję rozpuszczalników od płockiej rafinerii Orlenu. W efekcie są one dziś liderem producentów rozpuszczalników w Polsce z ok. 40-proc. udziałem rynkowym. Spółka wyko- rzystuje także atut położenia geograficznego i rozwija sprzedaż wyrobów na rynki ościenne, w szczególności na Ukrainę i Słowację.

W sierpniu br. spółka została operatorem systemu dystrybucyjnego elektroenergetycznego (do końca 2020 roku) i operatorem systemu dystrybucyjnego gazowego (do stycznia 2026 roku).

Posiadanie takiego statusu przez rafinerię ma umożliwić odbiorcom przyłączonym do sieci dystrybucyjnej zakup energii elektrycznej i gazu według zasady TPA. To szansa na kolejne źródło przychodów dla spółki.

Biopaliwa i logistyka

Działalność Rafinerii Trzebinia w grupie Orlen zaczęła się niefortunnie, bo od… uderzenia pioruna w 2002 r. Zapalił się wówczas zbiornik z ropą. Po długiej akcji gaśniczej pożar opanowano.

Dla wszystkich pracowników rafinerii najistotniejsze było jednak to, czy zakład wróci do planów rozwoju.

Pomimo dużych strat ekonomicznych zbiornik udało się przywrócić do użytkowania, a od tego czasu spółka istotnie zmieniła priorytety działalności.

W latach 2002-03 opracowano oraz wdrożono strategię restrukturyzacji polegającą na odejściu od przerobu ropy naftowej. Wówczas m.in. z grupy kapitałowej wydzielona została spółka Orlen Oil. Wtedy też powstała koncepcja budowy w Trzebini instalacji do produkcji biodiesla, który dziś jest głównym produktem rafinerii.

Aktualnie wdrażana strategia zakłada dalszą specjalizację w obszarze biopaliw. PKN Orlen oczekuje, że Rafineria Trzebinia pozostanie silnym graczem na polskiej mapie producentów tych paliw. Instalacja powstała pod koniec 2004 roku, będąc w stanie wyprodukować 100 tys. ton estru metylowego oraz około 10 tys. ton gliceryny o jakości farmaceutycznej. Instalacja ta skorelowana była z drugą inwestycją – instalacją do hydrorafinacji parafin, która ruszyła rok później.

„Wybudowanie instalacji hydrorafinacji stanowiło skok jakościowy w działalności rafinerii i pozwoliło na zaplanowanie dalszych inwestycji oraz wdrożenie nowych produktów, wykorzystujących procesy wodorowe w technologii przerobu ropy naftowej” – czytamy w komunikacie prasowym PKN Orlen.

„Dzięki temu spółka ma zdolność generowania dodatnich wyników finansowych i jest całkowicie uniezależniona od wszelkiego rodzaju ulg, które były podstawą jej egzystencji w przeszłości”.

W 2007 roku Trzebinia wznowiła przerób ropy. Proces rafinacji odbywa się na instalacji destylacji rurowo-wieżowej (DRW), gdzie przerabiane są ropy krajowe. W 2011 roku instalacja została zmodernizowana. W ubiegłym roku zakład przerobił 234 tys. ton surowca, co stanowi około 63 proc. dostępnych mocy przerobowych. Głównym produktem był biodiesel (116 tys. ton) oraz ciężki olej opałowy (123 tys. ton). Oprócz tego rafineria produkuje komponenty benzyn oraz niewielkie ilości oleju napędowego.

Trzebinia jest również istotnym punktem na mapie polskiej logistyki paliwowej.

Na terenie rafinerii działa bowiem terminal paliwowy o zdolnościach przeładunkowych ok. 1,2 mln ton rocznie.

Dla Orlenu jest to kluczowy punkt zaopatrzenia na region Górnego Śląska.

Zyska on jeszcze na znaczeniu po ukończeniu zapowiadanego rurociągu produktowego z Boronowa. Pozwoli on zaopatrywać bazę w Trzebini z rafinerii w Płocku. Póki co projekt czeka jednak na ostateczne porozumienie między Orlenem a PERN-em Przyjaźń, które miałoby zbudować i zarządzać rurociągiem.

Parafiny i magazyny

Niewiele brakowało, by także trzy pozostałe rafinerie południowe znalazły się w grupie kapitałowej Orlenu.

Prowadzona na początku XXI wieku prywatyzacja tych zakładów przez Naftę Polską zakończyła się jednak ich sprzedażą w 2005 roku wprowadzanej wówczas na giełdę Grupie Lotos (wraz z Petrobaltikiem). Dziś decyzja ta jest bardzo różnie oceniana.

– Było to działanie „na złość” Orlenowi, a także w konsekwencji Lotosowi, i doprowadziło do upadku tych trzech rafinerii – nie ma wątpliwości Janusz Wiśniewski, ówczesny wiceprezes i pełniący obowiązki prezesa PKN-u. – O ile Orlen miał zawsze pomysły inwestycyjne dla swoich rafinerii, to Lotos nie miał najmniejszych szans, żeby sobie z nimi poradzić i zupełnie niepotrzebnie wpompował kilkaset milionów złotych w przedsięwzięcia bez przyszłości.

Nie wini jednak za to władz Lotosu, wskazując na odpowiedzialność urzędników Nafty Polskiej i polityków, którzy obawiali się stworzenia silnej grupy kapitałowej wokół Orlenu i postanowili zbudować konkurencyjny ośrodek w Gdańsku.

W przeciwieństwie do Orlenu, Lotos nie był zainteresowany utrzymaniem przerobu ropy w swoich nowych włościach na południu kraju. Zdecydowały względy ekonomiczne, a konkretnie zlikwidowane ulgi transportowe na dostawy ropy drogą kolejową. Bez ulg sprowadzanie surowca z zagranicy przestało być opłacalne. Jedyną drogą było więc poszukiwanie dla Jasła i Czechowic nowych nisz rynkowych.

W przypadku Jasła, po zaprzestaniu destylacji ropy, podstawową działalność spółki stanowi dystrybucja paliw i magazynowanie zapasów obowiązkowych Grupy Lotos. Ponadto spółka świadczy usługi dystrybucji mediów energetycznych, oczyszczania ścieków oraz udostępnia infrastrukturę komunikacyjną wszystkim spółkom grupy kapitałowej umiejscowionym w Jaśle.

Lotos reali zował na południu także nowe inwestycje. Pierwszą z nich była budowa fabryki materiałów hydroizolacyjnych, która pozwoliła stworzyć markę Nexler. Inwestycja ruszyła w połowie kwietnia 2008 r., a jej budowa zakończyła się w ciągu 14 miesięcy.

Lotos Asfalt pod marką Nexler produkuje w Jaśle termozgrzewalne materiały hydroizolacyjne.

Nie była to ostatnia inwestycja Lotosu Asfalt w Jaśle. Na przestrzeni kilku ostatnich lat spółka przeznaczyła 32 mln zł na modernizację i rozbudowę swojego zakładu. Zwieńczeniem programu inwestycyjnego było oddanie do użytku nowoczesnej instalacji do produkcji asfaltów modyfikowanych.

Miało to miejsce w 2011 r. W efekcie tej inwestycji moce wytwórcze wzrosły do 300 tysięcy ton asfaltów. Asfalty modyfikowane stanowią obecnie 20 proc. produkcji jasielskiego zakładu spółki.

Warto pamiętać, że z Jasła wywodzi się także spółka Lotos Parafiny, którą koncern sprzedał na początku tego roku. Nabywcą była firma Krokus Chem, a zakład kontynuuje działalność pod nazwą Polwax.

W roku 2012, jak wynika z zapowiedzi Lotosu, w Jaśle będzie kontynuowana działalność logistyczna, której głównym ogniwem jest dystrybucja paliw i magazynowanie zapasów obowiązkowych Grupy. W związku z tym zaplanowano modernizację czterech zbiorników paliwowych znajdujących się na terenie bazy logistycznej w Jaśle.

Podobnie sytuacja wygląda w Czechowicach, gdzie także głównym obszarem działalności stało się magazynowanie paliw i ich dystrybucja. Od października 2005 roku działa w Czechowicach nowoczesny terminal paliwowy dla autocystern. W 2006 roku została zakończona modernizacja paliwowego terminalu kolejowego. W 2009 roku oddano do eksploatacji nowy zbiornik, a łączne zdolności magazynowe wzrosły do około 196 tys. m sześc.

W 2009 roku, w ramach spółki zależnej Lotos Biopaliwa, zakończono w Czechowicach budowę instalacji do produkcji estrów metylowych FAME i rozpoczęto produkcję biokomponentu, który jest dodawany do oleju napędowego lub po uszlachetnieniu sprzedawany jako pełnowartościowe ekologiczne paliwo – olej napędowy B100.

Do grupy kapitałowej Lotos Czechowice należy również spółka RCEkoenergia, której przedmiotem działalności jest dostawa mediów energetycznych i gospodarka wodno-ściekowa.

– W spółce RCEkoenergia jest realizowany program inwestycyjny polegający na modernizacji aktywów i dostosowaniu infrastruktury energetycznej do bieżących wymagań ekologicznych oraz efektywnościowych – informuje biuro prasowe Lotosu, nie zdradzając szczegółów.

W Czechowicach-Dziedzicach działają również spółki Lotos Asfalt i Lotos Oil. Ta pierwsza produkuje tam m.in. asfalty drogowe klasyczne i modyfikowane.

Ta druga wytwarza m.in. oleje przemysłowe i smary.

Zmarnowany potencjał?

Jeśli w tym pejzażu umieścimy także gorlicki Glimar – de facto rafinerię-widmo z niedokończonym projektem hydrokompleksu – to otrzymamy niezbyt optymistyczny obraz zasłużonych rafinerii.

O ile zakłady kupione przez Orlen mogą pochwalić się udanymi inwestycjami oraz utrzymaniem przerobu ropy, to rafinerie przejęte przez Lotos stały się de facto bazami magazynowymi z niewielką działalnością produkcyjną.

Czy tego scenariusza można było uniknąć?

– Przerób ropy w tak małej skali nie mógł być nigdy opłacalny i działalność rafinerii południowych opierała się zawsze o ulgi podatkowe czy dopłaty – nie pozostawia złudzeń Janusz Wiśniewski.

Przyznaje, że Orlen był zainteresowany przejęciem pozostałych rafinerii południowych i przedstawiał realne plany ich funkcjonowania. Jego zdaniem, los rafinerii południowych zależał zawsze od współdziałania Orlenu i Lotosu, ale takiej skłonności nigdy nie było, bo decydowały ambicje menedżerskie i relacje polityczne.

Instalacja hydrorafinacji olejów odpadowych w Jedliczu nigdy nie doczekała się wsadów surowcowych z Gdańska i pracowała na 40 proc. swoich zdolności. Nie udało się utworzyć wspólnych spółek olejowych pod marką Lotosu, a także spółki asfaltowej, parafinowej czy biopaliwowej.

Zdaniem byłego wiceprezesa Orlenu, wiele z tych spółek mogło być następnie upublicznionych w dobrych giełdowo czasach czy znaleźć zagranicznych inwestorów branżowych, ciągle odbierając od rafinerii uboczne strumienie produktowe i przetwarzając je w markowe wyroby.

To, co zostało z południowych rafinerii, ukazuje bolesną stronę polskiego sektora paliwowego. Jasło i Czechowice już zostały zamienione w bazy magazynowe, których utrzymanie miałoby sens gdyby należały do PERN-u.

Instalacje biodiesla w Czechowicach i Trzebini będą miały problem z konkurencją niemiecką, gdzie są ogromne i niewykorzystane moce produkcyjne.

– Trudno znaleźć nisze rynkowe, gdy nie ma chęci współpracy – diagnozuje Wiśniewski. – Orlen i Lotos nie chcą wspólnie optymalizować logistyki, która przecież decyduje o efektywności handlu paliwami i są pewnie jedynymi sąsiednimi rafineriami na świecie, które nie pożyczają sobie półproduktów przy koordynowanych postojach remontowych.

Ale ropa się rozlała; nie ma powrotu do czasu sprzed błędnych decyzji. Pozostaje nostalgia i wspomnienie o zagłębiu, w którym przemysłowo destylowano ropę w czasach, kiedy w Płocku był jedynie targ koński, a na arabskim Środkowym Wschodzie poławiano perły.