Spółka Polskie LNG – należący do Gaz-Systemu operator terminala LNG w Świnoujściu ruszyła z dawno zapowiadaną rozbudową gazoportu. Za trzy lata zdolności regazyfikacji terminala mają wzrosnąć o połowę – do 7,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. 

W drugiej połowie grudnia Polskie LNG oficjalnie ogłosiło przetarg na wykonawcę trzech elementów rozbudowy. Jak uzasadniał prezes spółki Paweł Jakubowski, dla gazu, zarówno w formie LNG jak i „tradycyjnej”, widać dobre perspektywy. W Polsce, u bliskich sąsiadów, ale także w całym regionie Morza Bałtyckiego. Rozbudowa jest zatem odpowiedzią na ten rosnący rynek.

Za rok operator terminala planuje mieć już wykonawcę EPC głównych elementów rozbudowy. Przede wszystkim chodzi o dostawienie nowej baterii regazyfikatorów. W nich ciekły metan o temperaturze poniżej minus 160 stopni Celsjusza jest stopniowo ogrzewany, aż odparuje i zmieni się w dobrze znany gaz ziemny, który można wtłoczyć do rur. W zasadzie tylko i wyłącznie nowe regazyfikatory są w stanie podnieść o połowę zdolności terminala. Koniec tej części projektu zaplanowano na połowę 2021 r.

Zobacz także: Gazowa zima zapowiada się spokojnie 

Gazociąg Świnoujście-Goleniów, wybudowane specjalnie połączenie z polską siecią przesyłową, będzie – według prezesa Jakubowskiego – miało wystarczającą przepustowość dla obsłużenia rozbudowanych mocy terminala. Przyjęta latem 2018 r. kolejna nowelizacja tzw. specustawy terminalowej przewiduje objęcie specjalnym reżimem przy budowie „gazociągów” Szczecin-Goleniów, czyli w praktyce ułatwia budowę kolejnej, równoległej do istniejącej, rury. Na razie takich planów jednak nie ma.

Polskie LNG najwyraźniej liczy jednak na to, że wraz ze zmieniającym się rynkiem, coraz więcej gazu będzie opuszczało terminal jako LNG, bez regazyfikacji. Stąd w planach jest budowa instalacji do napełniania specjalnych cystern kolejowych, analogicznej do działającej dziś z powodzeniem instalacji napełniania autocystern i tzw. ISO-kontenerów. A w dalszej perspektywie – choć to już zupełnie inny projekt – możliwość bunkrowania statków i napełniania mniejszych metanowców.

Zobacz także: Czy budujemy sobie gazowe „zombie grids”?

Terminal LNG rozbudowa

Prawdopodobnie najbardziej spektakularną – a na pewno najdroższą – częścią inwestycji będzie budowa trzeciego zbiornika na LNG. Według prezesa Jakubowskiego, jest niezbędny, by w odpowiednio elastyczny sposób oferować zwiększoną przepustowość. Ile to wszystko miałoby kosztować, spółka na razie nie informuje, czekając na oferty chętnych w przetargu. Na razie Prezes URE podniósł taryfy Polskiego LNG na usługi w terminalu w 2019 r., od 1,6 proc. dla załadunku autocystern do ponad 15 proc. w przypadku opłaty zmiennej za regazyfikację. Stawki nowej taryfy na „odpowiednim” poziomie,  umożliwiającym funkcjonowanie operatora – ocenił prezes Jakubowski.

Zbiornik i część kolejowa mają być gotowe do 2023 r.

W tym samym roku PGNiG – na razie jedyny użytkownik terminala w Świnoujściu – ma dysponować rocznym portfelem rzędu 11 mld metrów sześciennych rocznie. Około połowy tego wolumenu LNG zakontraktowane jest jednak w formule FOB czyli nie musi on trafić do Świnoujścia. Polska spółka może nim dowolnie dysponować po załadunku na metanowiec. Jednak ponad 5 mld do Świnoujścia będzie musiało trafić. Co z dodatkową przepustowością? Polskie LNG będzie musiało ją zaoferować na rynku w przejrzystej procedurze. Na razie spółka unika odpowiedzi na pytanie, czy jakieś zainteresowanie się pojawiło. Ale z prostego rachunku wynika, że PGNiG może potrzebować większych możliwości rozładunku.

Rok 2023 to także orientacyjna data ukończenia wielkiego terminala skraplającego Gazpromu w Ust-Łudze koło Petersburga. Stąd rosyjski koncern chce włączyć się w dostawy na rynki zachodniej półkuli. A na pewno zamierza też dostarczać LNG do Obwodu Kaliningradzkiego.

Zobacz także: Sześć powodów dla których LNG jest popularniejszy niż rurociągi

W ostatnich dniach głośno było o przybyciu do Obwodu wybudowanego w Korei Płd. dla Gazpromu pływającego terminala typu RSFU, podobnego do eksploatowanego w litewskiej Kłajpedzie. Rosjanie twierdzą, że dzięki niemu Kaliningrad zyska na bezpieczeństwie energetycznym, ponieważ teraz otrzymuje gaz z rury, biegnącej przez Białoruś i Litwę. Jednak do czasu wybudowania Ust-Ługi kaliningradzki terminal może co najwyżej sprowadzać LNG na warunkach komercyjnych od innych dostawców. Najbliższy rosyjski terminal to Yamal LNG na dalekiej północy, w 51 proc. należący do rosyjskiego Novateka, ale w reszcie – do francuskiego Totala i Chińczyków. Udziałowcy ci liczą na zysk, a nie na geopolityczne gry Gazpromu, dlatego też Kaliningrad prawdopodobnie zacznie odbierać gaz dopiero z Ust-Ługi.